Płonące Pola z nurkowaniem w antyczne miasto
Pomyśl o miejscu, gdzie każdego poranka możesz zanurkować w antyczne miasto, po południu odkrywać mityczne jeziora, a wieczorem delektować się winem na zboczu wulkanu. Witaj na Polach Flegrejskich – krainie ognia, smaków i historii, gdzie każdy dzień to obietnica niezapomnianych wrażeń.
W poprzedniej części opisu flegrejskiej przygody opisaliśmy przygotowanie do oglądania z bliska antycznych skarbów, czyli pozostałości antycznego miasta Baiae. Przy pomocy technologii rozszerzonej rzeczywistości „zwiedzaliśmy” rzymskie łaźnie. Pływaliśmy łodzią ze szklanym dnem nad zatopionym miastem. Drugiego dnia przyszedł czas na przyjrzenie się temu z bliska, czyli skok na głęboką wodę. Oto kontynuacja naszego cyklu odkrywania: Płonące Pola z nurkowaniem w antyczne miasto
Podwodne tajemnice Baiae
Gdy słońce wschodzi nad Campi Flegrei, nasza ekipa wyrusza na nabrzeże do Centro Sub Campi Flegrei. To tu, z certyfikowanym przewodnikiem i maską na twarzy, dosłownie zanurzamy się w przeszłość! Pod taflą morza rozciągają się ruiny antycznego Baiae – niegdyś luksusowego kurortu rzymskich patrycjuszy, dziś fenomen archeologii podwodnej. Pływając nad kolumnami, mozaikami i zatopionymi drogami, można odnieść wrażenie, że historia wyciąga do nas rękę.
Co zobaczysz pod wodą? Pozostałości rzymskich term, willi i świątyń – wszystko w blasku neapolitańskiego słońca.
Centro Sub Campi Flegrei jest certyfikowanym i wielokrotnie nagradzanym centrum nurkowym, specjalizujące się w turystyce podwodnej. Bardzo popularną ofertą jest nurkowanie z akwalungiem i snorkeling dostępne są w Podwodnym Parku Archeologicznym Baia, w Zatoce Neapolitańskiej oraz na wyspach Ischia i Procida z jednej z dwóch łodzi.

Snorkeling w sercu historii
Ponieważ nasza dotychczasowa przygoda z nurkowaniem nie pozwala na samodzielne nurkowanie, decydujemy się na snorkeling. Na początku mamy krótkie szkolenie i wyjaśnienie zasad. Nasz instruktor cierpliwie tłumaczy, co zobaczymy i jak będzie wyglądać wyprawa. – Wiecie, co oznacza nazwa Campi Flegrei? – zaczyna Mimmo. – Są to płonące pola lub pola ognia – wyjaśnia. Tuż pod nami znajduje się bowiem potężny zbiornik płynnej magmy, żywego ognia – uzupełnia.
Płyniemy łodzią z grupą nurków do Portu Julius, aby odkrywać cuda podwodnej archeologii. W starożytności była to okazała budowla portowa, służąca jako arsenał dla floty Misenum, była połączona kanałem żeglownym z jeziorami Lucrino i D’averno. Dziś pozostałości budowli portowej i niektóre mozaiki można zobaczyć na głębokości od 3 do 5 metrów.
Kiedy nurkowie opuszczają łódź, przychodzi czas na nas. Zakładam maski z rurką i wskakujemy do wody. Okazuje się, że jest tutaj tak płytko, że nurkowie są tuż pod nami. Odgarniają oni piasek i odkrywają fragmenty mozaik, naczyń i innych przedmiotów. Wyraźnie widoczne są fragmenty murów. Jest to ogromna atrakcja o niskim stopniu trudności, dostępna nawet dla początkujących.

Pływanie w ciepłej wodzie zatoki – ma około 28 stopni – jest bardzo przyjemne. Nie są potrzebne nawet pianki. Temperatura powietrza wynosi ponad 30 stopni Celsjusza, mimo, że jest koniec września. – W tym roku jest o tej porze roku wyjątkowo gorąco, nawet dla nas – śmieje się Giulio, który przychodzi po nas do Centrum po ponad dwóch godzinach. Udajemy się spacerem w kierunku wzgórz i Jeziora Averno – bardzo mitycznego i niesamowitego miejsca.
Jezioro Averno – ślady mitów, winorośli i bogów
Po intensywnym nurkowaniu wybieramy się na krótki trekking wokół jeziora Averno – czy wiesz, że to właśnie tutaj starożytni Rzymianie lokalizowali wejście do królestwa Hadesu? Legenda splata się z rzeczywistością, bo w cieniu cyprysów spotkamy lokalnych winiarzy, którzy od pokoleń tworzą wulkaniczne wina. Spróbuj pieprznego „Falanghina” i zamknij oczy – już wiesz, dlaczego Campi Flegrei nazywane są „płonącymi polami”.
Jezioro Avernus, czyli Lago di Averno jest wulkanicznym jeziorem na obszarze superwulkanu Campi Flegrei. Jest jednym z kilku jezior, będących tak naprawdę kraterem wulkanu. W tym niesamowitym miejscu historia miesza się z mitami i legendami. Związane jest z mitologią grecką. To właśnie na Płonących Polach bogowie olimpijscy walczyli z gigantami.
O jeziorze Averno pisało wielu pisarzy. Malowali je liczni, interpretując przy tym związane z nim mity. Po latach względnego zaniedbania jezioro od kilku lat jest przedmiotem inicjatyw rewitalizacyjnych, mających na celu podniesienie walorów tego wyjątkowego obszaru.
Starożytna Falanghina
Wokół jeziora Averno działa wiele firm, niektóre z długą tradycją, które właśnie ze względu na rosnącą atrakcyjność tego miejsca. Jedną za nich jest Cantine delle Averno – winnica, restauracja i agroturystyka na słonecznym zboczu, z widokiem na jezioro. Wino z tej winnicy jest wyjątkowe, ponieważ pochodzi z winorośli odzyskanych z wiekowych krzewów odmiany Falanghina , rosnących na zboczach jeziora Averno. Otoczenie to nadaje mu unikalny charakter mineralny, głęboki smak. Jest to wino z wyraźnym wpływem specyficznego wulkanicznego obszaru Campi Flegrei.

Wino to ma starożytne korzenie. Winorośl tę uprawiali już bowiem starożytni Rzymianie. Nazwa pochodzi od słowa falangae – tyczek otrzymujących krzewy. Odmiana ta o mało nie wyginęła. Do jej uprawy wrócono 50 lat temu na południu Włoch, w regionie Kampania, na żyznej wulkanicznej glebie. Istnieją 3 apelacje regionalne: Falanghina del Sannio DOC oraz Falanghina dei Campi Flegrei DOC. To właśnie tutaj, w ciepłym i śródziemnomorskim klimacie, dojrzewają winogrona tego szczepu. Zachwycicie się nutami owoców cytrusowych (żółte cytrusy), kwiatów, ananasa, a także morskiej bryzy. Pasuje świetnie do dań z ryb i owoców morza.
Wędrowaliśmy wzdłuż Lago Averno, z widokiem na Monte Nuovo – najmłodszy wulkan Europy – do Cantine dell’Averno na lunch. Po drodze Giulio opowiada o samym jeziorze, związanymi z nim mitami, Eneidzie i Wergiliuszu, jej autorze, Odysie, Portus Julius i czarnej legendzie związanej z tym miejscem. – Avernus znaczy bez ptaków – zaczyna nasz przewodnik. – W starożytności wierzono, że toksyczne opary z jeziora zabijają przelatujące nad nim ptaki – tłumaczy. – Łatwo sobie wyobrazić, że musieli w tafli jeziora widzieć bramy piekieł – kończy.
Zmęczeni półgodzinną wędrówką w palącym słońcu docieramy do bram winnicy. Czeka nas jeszcze krótki spacer wzdłuż szpalerów winorośli. Docieramy wreszcie do budynków, w których znajduje się przetwórnia, agroturystyka i restauracja. Właścicielami tego kompleksu są bracia Mirabella, którzy witają się z nami serdecznie. Mimo nawału pracy – trwa właśnie przetwarzanie świeżo zebranych winogron odmiany Falanghina.
Winnica na wulkanie
Siadamy wygodnie przy dużym stole ocienionym winoroślą. Tuż nad nami wiszą kiście białych winogron. – To jest Fragolina – mówi na powitanie Nicola Mirabella – współwłaściciel winnicy. Rzeczywiście, grona mają lekko truskawkowy smak. Rozmawiamy o winie, jedzeniu, historii i polityce. Okazuje się, że bracia Mirabella są wielkimi pasjonatami lokalności i dobrego jedzenia. Do biznesu winiarskiego i gastronomicznego podchodzą z szacunkiem dla przyrody, otoczenia i ludzi.

– Winorośle rosną tu na wulkanicznych tarasach od pokoleń. Naszym celem jest zachowanie tradycji i produkcja win, które oddają ducha Campi Flegrei – mówi Nicola. – Naszą wizją jest stworzenie małej winiarni, która zajmuje się wyłącznie produkcją wysokiej jakości win na bazie rodzimych odmian winorośli – dodaje.
W międzyczasie na stole ląduje wino – oczywiście Falanghina, sałatka z małych pomidorów, zielonych liści i tuńczyka oraz ser zapiekany w liściach laurowych. Później dostajemy białą rybę i pieczone warzywa. Wszystko jest świeże i pyszne. – Nasze wina są echem ziemi i historii, a do nich podajemy naturalne, lokalne przysmaki – chwali się Nicolo.
Sezonowo agroturystyka gości wolontariuszy pracujących w winnicy. Właściciele bardzo dbają o relacje z otoczeniem i ziemią, na której mieszkają. – Nasza firma to nie tylko przedsięwzięcie biznesowe. To także przedsięwzięcie społeczne, którego celem jest poprawa relacji z otoczeniem, naturą, która nas otacza, i zwiększenie świadomości tego, co jemy. To jest nasza filozofia i uwielbiamy dzielić się nią z naszymi gośćmi – deklarują bracia Mirabella. Tymczasem zegnamy naszych miłych gospodarzy i udajemy się na chwilę relaksu do gorących źródeł.
Termy Nerona w Pozzuoli
Popołudnie spędzamy na relaksie w termalnych wodach, które nieprzerwanie otaczają Campi Flegrei. Termy Nerona w Pozzuoli – miejsce, gdzie od czasów antycznych ceni się odnowę ciała i ducha. Kąpiele w mineralnych źródłach to nie tylko „spa experience”, ale również okazja do spotkania miejscowych i usłyszenia legend, których nie sposób przeczytać w przewodniku.
Jedziemy z Giulio samochodem do Terme Stufe di Nerone, czyli Term Nerona. Leżą one pomiędzy Pozzuoli i Bacoli, wzdłuż wybrzeża Flegrejskiego, blisko Hotelu Villa Luisa – obiektu, w którym nocujemy podczas naszego pobytu na Campi Flegrei. Dawniej w tym miejscu znajdowały się Termy Sylwiusza z II wieku n.e. Do dzisiaj zachowały się fragmenty tych term, które zostały obudowane nowoczesną infrastrukturą Terme Stufe di Nerone. Starożytne fragmenty basenów, saun i murów widać choćby po charakterystycznym układzie rzymskich cegieł.

Spędzamy tutaj miły wieczór na relaksie po długim dniu zwiedzania. Zaczynamy od recepcji, gdzie otrzymujemy plan sytuacyjny obiektu w postaci broszury z mapą i opisem. Dostajemy szlafrok, ręcznik, czepek i klapki. Wszystko jest ozdobione logo kompleksu. Na miejscu można kupić lub wypożyczyć niezbędne akcesoria za dodatkową opłatą. – Proponujemy zwrócić uwagę na mały termalny basen z tyłu Parku Termalnego – mówi recepcjonistka. – Jest to najstarsza część naszego obiektu – podkreśla. – Proponuję również skorzystać z krytego basenu z gorącą wodą, naturalnych rzymskich saun oraz ścieżki Kneippa – zachwala.
Relaks jak starożytnych Rzymian
Dowiadujemy się, że wody termalne ze źródła Terme Stufe di Nerone osiągają temperaturę około 74°C. Natomiast na terenie parku termalnego znajdują się liczne źródła wody termalnej (o temperaturze od 38 do 58°C), które tworzą dwa piękne jeziora, bardzo różniące się pod względem składu fizykochemicznego i wyglądu.
Zaopatrzeni z niezbędne akcesoria i wiedzę udajemy się na ponad czterogodzinną eksplorację kompleksu. Składają się na niego Park Termalny na świeżym powietrzu, baseny i łaźnie termalne, strefa wypoczynkowa, ogród, restauracje, centrum spa oraz Centrum Zdrowia – farma piękności i centrum odnowy biologicznej.
Najpierw idziemy do najstarszego basenu w Parku Termalnym. Jest to małe oczko wodne, obrośnięte dookoła śródziemnomorską roślinnością. Leży ono na tyłach kompleksu i jest bardzo kameralnym miejscem. Następnie udajemy się do strefy krytych basenów. Zewnętrzny poolimpijski basen termalny ma wodę o temperaturze ok. 35°C. Jest bardzo przyjemnym miejscem do spędzania czasu. Dużą popularnością cieszy się kryty basen termalny – z cieplejszą wodą o temperaturze ok. 40°C. Można tutaj relaksować się i korzystać z dobroczynnych właściwości wulkanicznych term.
Dużą atrakcją jest naturalna sauna, w której mineralna para wodna jest efektem toczących się tutaj zjawisk wulkanicznych. Jest to propozycja dla lubiących naprawdę gorące klimaty. Temperatura wewnątrz pomieszczenia przypominającego grotę skalną wynosi 53°C. Czas w saunie, na kąpielach i relaksacji mija bardzo przyjemnie, ale też bardzo szybko. Powoli zapada zmrok. Rano czeka nas kolejna porcja zwiedzania, więc udajemy się spacerem do naszego hotelu.
Katedra z widokiem na Pozzuoli
Trzeci dzień rozpoczynamy od wizyty w amfiteatrze Flawiuszów – trzecim co do wielkości w Italii! Klimatyczne uliczki prowadzą nas do katedry św. Prokopa, by na koniec ponownie rozkoszować się lokalnym winem i świeżą pastą w jednym z polecanych przez mieszkańców barów.
Ostatniego dnia zwiedziliśmy Pozzuoli – stolicę Campi Flegrei, największe miasto tego obszaru, stolica i jedno z najpiękniejszych miejsc w regionie. Jedziemy tam – już z bagażami – trzeciego dnia naszego pobytu na Campi Flegrei. Parkujemy przy Hotelu Villa Avellino – okazałej wielkowiekowej dawnej rezydencji książęcej, której nazwa pochodzi od nazwiska ostatniego właściciela. Stoi ona na fundamentach antycznej cysterny rzymskiej. Pijemy tutaj kawę przed udaniem się na zwiedzanie miasta.
Pozzuoli to zachwycająca i różnorodna oferta turystyczna – od wyjątkowych atrakcji archeologicznych, przez spektakularne krajobrazy wulkaniczne, aż po relaks na termalnych kąpieliskach i ciekawe wycieczki kulinarne. – Pozzuoli to miasto tętniące historią, gdzie każda uliczka i budowla ma swoją opowieść, często zapomnianą, ale jakże fascynującą – powiedziała Lucia, lokalny przewodnik.
Nad brzegiem morza, blisko przystani z kolorowymi łodziami rybackimi i wycieczkowymi, znajduje się najstarsza część Pozzuoli, mająca swoje korzenie w czasach rzymskich. Rozciąga się ona malowniczo wzdłuż wybrzeża Morza Tyrreńskiego. Klimatyczny rynek otacza labirynt wąskich i brukowanych uliczek. Stoją tutaj urocze kolorowe kamienice. W samym centrum uwagę zwracają wykopaliska archeologiczne, nazywane popularnie Świątynią Serapisa. Jest to jednak rzymski targ.
Najważniejszym zabytkiem miasta jest katedra Duomo di San Procolo Martire di Pozzuoli. Jej patronem – jak i patronem miasta – jest św. Prokolusa. Stoi ona na najwyższym punkcie dzielnicy Rione Terra. Łączy ona dwa style architektoniczne, klasyczną świątynię i późnobarokowy kościół z pozostałościami archeologicznymi rzymskiego Kapitolu. Korynckie kolumny wbudowane zostały w barkową katedrę. Ściany świątyni zbudowano z białych bloków marmurowych bez zaprawy, zachowując rzymskie techniki budowlane w obecnej strukturze religijnej. Robi ona niezwykłe wrażenie.
Nasza przewodniczka bardzo szczegółowo wyjaśnia, co znajduje się w kościele. – W naszej świątyni znajdują się cenne dzieła sztuki, w tym obrazy Artemisia Gentileschi i innych mistrzów XVII wieku – wyjaśnia przewodniczka. – Natomiast interesująca trasa archeologiczna ujawnia jej starożytne pochodzenie, z czasów grecko-rzymskich – dodaje.
Prawie jak Colosseum
Tymczasem żegnamy się z przewodniczką i wracamy do Hotelu Villa Avellino. Stosunkowo blisko niego znajduje się obiekt przyciągający tutaj rzesze turystów. Jest to legendarny Amfiteatr Flawiuszów z I wieku n.e. Ciekawostką jest, że wznieśli go ci sami architekci, którzy stoją za rzymskim Colosseum, z którym zresztą często jest porównywany. Jest to bowiem trzeci – po Colosseum i amfiteatrze w Kapui.
Arena może pomieścić do 40 000 widzów. Wnętrze jest w większości nienaruszone i nadal można zobaczyć części kół zębatych, które były używane do podnoszenia klatek na podłogę areny. W 305 r. arena była miejscem prześladowań świętego Prokulusa i patrona Neapolu, świętego Januarego. Po tym, jak przeżyli rzucenie dzikim zwierzętom na arenę, obaj zostali ścięci w pobliskiej Solfatarze.
Amfiteatr Flawiuszów jest ostatnim punktem naszego programu w Pozzuoli. Niestety, czas płynie nieubłaganie i zbliża się godzina naszego odlotu do Polski. Pozostało trochę czasu na lunch, który Giulio zaplanował w leżącym nieopodal autostrady Hotelu Agave.
Campi Flegrei na talerzu – wino i kuchnia regionu, które zachwycają
Lunch to ukoronowanie dnia – i nie byle gdzie! Siadamy przy stołach z widokiem na morze, a na talerzach pojawia się świeży miecznik, cytrynowe risotto i lokalne przysmaki. Kucharze podkreślają, że tu wszystko rośnie na wulkanicznej ziemi: pomidory są tu najsłodsze, a oliwa – najbardziej aromatyczna. Wyjątkowy smak regionu doceniły już największe kulinarne autorytety Włoch.
Wśród wzgórz i zieleni Pozzuoli znajduje się kompleks hotelowo-restauracyjny z basenem, czterogwiazdkowy Hotel Agave. Właśnie tutaj pożegnamy się z Campi Flegrei lunchem w stylu śródziemnomorskim. Taki styl ma cały obiekt – od komfortowych pokoi, po restaurację, jej menu, ogród i strefę relaksu z basenem.
Restauracja Limoneto serwuje posiłki przy stolikach nad basenem. Dania tej kuchni obowiązkowo zawierają dania kuchni neapolitańskiej i śródziemnomorskiej. Są lekkie, pyszne i mają lokalny charakter. Zamawiamy sałatkę z ośmiornic, mule, białą rybę i panierowane krewetki.
Tymczasem obok panuje swobodna wakacyjna atmosfera. Część gości pływa w basenie. Część wygrzewa się nad jego brzegiem w palących promieniach wrześniowego słońca. W tle słychać przyciszoną muzykę i śpiew ptaków. Ogrodowa zieleń działa kojąco. Sprzyja relaksowi i spokojnemu delektowaniu się pysznym jedzeniem.
Żal stąd wyjeżdżać. – Aby zobaczyć szerszy przekrój atrakcji Campi Flegrei i znaleźć czas na plażowanie potrzebujecie co najmniej tygodnia – mówi nam Giulio na pożegnanie. Nie zdążyliśmy zobaczyć Solfatary w Pozzuoli. Również nie zrobiliśmy trekkingu na Monte Nuovo. I nie znaleźliśmy też czasu na plażowanie. Zostanie nam trochę na następny raz. Do zobaczenia Pola Flegrejskie – Płonące Pola – 3 dni z dobrą kuchnią, kulturą i historią.
Więcej informacji o Campi Flegrei i Stowarzyszeniu Campi Flegrei Active znajduje się na stronie internetowej www.campiflegreiactive.com oraz w mediach społecznościowych (na Facebooku https://www.facebook.com/CampiFlegreiActive# i na Instagramie https://www.instagram.com/campiflegrei_active/).
Przeżyj 3 niezapomniane dni w krainie wulkanu, morza i starożytnych opowieści…
Na Campi Flegrei zawsze zostanie coś do odkrycia: ślady Solfatary, niezdobyte wzgórze Monte Nuovo, nocna wędrówka na wyspę Nisida… Następnym razem obiecujemy dotrzeć tam, gdzie historia miesza się z legendą i aromatem włoskiego espresso.
Płonące Pola z nurkowaniem w antyczne miasto z dobrą kuchnią, historią i kulturą w 3dni – praktyczne rady:
- Dojazd z Neapolu: 30 minut koleją Circumflegrea.
- Kiedy zwiedzać: najlepiej wiosną i jesienią, gdy temperatury sprzyjają wędrówkom i kąpielom.
- Sprzęt: snorkeling (własna maska i płetwy), wygodne buty trekkingowe, aparat do podwodnych zdjęć.
- Gdzie spać: rodzinne pensjonaty i apartamenty z widokiem na zatokę, nieco droższe hotele w Bacoli.
Odkryj Campi Flegrei ze Stowarzyszeniem Campi Flegrei Active! Opisz swoje wrażenia, podziel się wskazówkami, a może razem napiszemy kolejny reportaż z najgorętszego zakątka Italii?
Podczas naszego pobytu korzystaliśmy z usług podmiotów zrzeszonych w Stowarzyszeniu Campi Flegrei Active, które sieciuje lokalnych usługodawców, oferując turystom kompleksową ofertę na różną długość pobytu, różne preferencje dot. aktywności i różne możliwości finansowe.



Opublikuj komentarz