Tallin – pośpiesz się, bo warto zdążyć…
Warto zobaczyć tę północnoeuropejską stolicę, skąpaną w morzu świateł białych nocy w sezonie letnim. Jest klimatycznie, trochę jak w niemieckich miastach i bardzo międzynarodowo.
Hanzeatyckie miasto ucieka od postsowieckiego stylu
Jedna twarz tego hanzeatyckiego miasta to dopieszczana turystycznie starówka ze wzgórzem zamkowym. Jest ona prawie zamknięta murami miejskimi i wypełniona kamieniczkami dawniej pełniącymi również rolę spichlerzy z charakterystycznymi belkami dźwigów u poddaszy.
Z drugiej strony – poprzez zasłonę postsowieckich budowli – wychodzi się w nowoczesny designerski świat luksusowych budynków mieszkalno-usługowych dzielnicy Rotermann. Zróżnicowane architektonicznie ekskluzywne apartamenty wkomponowane również w dawne elementy infrastruktury portowej i nabrzeży oraz miasteczko saun nad brzegiem wprowadza w klimat sielskiego wypoczynku nadmorskiego.
Staromiejskie piękno
Na rynku staromiejskim z urokliwym ratuszem i starą apteką, która wciąż funkcjonuje, spotykamy wycieczkę z Polski. Jednak dominującym klientem są Finowie. Z pełnych – głównie niemieckich i fińskich turystów – tarasów wzgórza zamkowego (podobnie jak z wież kościelnych) roztacza się wspaniały widok na miasto i morze.
Na turystów czekają również zabytkowe kawiarnie, czekoladziarnie i ciekawe sklepiki ze średniowiecznymi specjałami lub bursztynami ulokowane w zabytkowych pasażach. Przewodnicy przebrani w stroje z poprzednich epok prowadzą śladem Bractwa Czarnogłowych przez dawniej bogate kupieckie gildy, bractwa czy cechy.
Uratowana i odrestaurowana cerkiew na wzgórzu, wraz z długimi podziemnymi chodnikami fortyfikacji i schronów wiodą zainteresowanych ze średniowiecza w realia postsowieckiego miasta. Natomiast w wystroju gotyckiej katedry zaciekawienie wzbudzają całe ściany pokryte tarczami różnych rodów rycerskich.
Muzeum morskie ulokowane jest w dwóch miejscach: stylowej baszcie i olbrzymim dawnym hangarze hydroplanów (ze zrekonstruowaną łodzią podwodną). Posiada również ekspozycje statków i okrętów na nabrzeżu i wodzie.
Fiński desant promowy
W Tallinie jest drogo – jak mówi nasza rozmówczyni Hele Lõhmus z departamentu turystyki Visit Tallin, ale wciąż taniej niż w Finlandii. Po 2 ok. godzinnej podroży z Helsinek, przypływają tłumnie Finowie, głównie na zakupy, które często łączą z różnymi usługami. Ceny mogą zaszokować polskiego turystę, ale u nas również w Świnoujściu rynek dostosował się cenowo do zagranicznego, a nie Polskiego turysty. Sprawnie działa centralnie usytuowana informacja turystyczna i systemowa karta turystyczna Tallinn Card, pozwalająca nie tylko odwiedzić wiele ciekawych muzeów za darmo, ale również poruszać się komunikacją miejską.
Zaskoczyć Polaków mogą długie stoiska z alkoholami w marketach, płatne koedukacyjne toalety w centrach handlowych i duża ilość mieszkańców mówiących śpiewnym językiem rosyjskim.
Polskim akcentem zwiedzających miasto jest tablica dotycząca internowania tu łodzi podwodnej „Orzeł” w 1939 roku oraz historyczne podboje tych ziem znanych jako Inflanty przez króla Batorego.
Dalej od centrum staromiejski klimat ulega zmianie i dominują dzielnice pełne drewnianych domów mieszkalnych, kolorowych fasad pokrytych bajecznie długimi deskami. Taki krajobraz drewnianej zabudowy jest charakterystyczny dla małych miasteczek i wsi estońskich.
Dojazd z Polski nie stanowi problemu i wiele biur turystycznych wraz z Wilnem i Rygą mają tę stolicę Estonii w swoim pakiecie wycieczek. Tallin jest wielkości Wrocławia, ale można go scharakteryzować trochę jako „krakowo-gdańsk” nad morzem.
Opublikuj komentarz